DLACZEGO SKUTER?
Po blisko dwudziestu latach przemieszania się po Warszawie samochodem przesiadłem się na skuter. Taki chiński, marketowy, z silniczkiem o trzykrotnie mniejszej pojemności skokowej niż w mojej kosiarce do trawy. A mimo to dopiero teraz odkryłem, jak przyjemne i bezstresowe (tak!) może być jeżdżenie po mieście, także w godzinach szczytu, gdy ulice stoją w korkach. I jak zaskakująco szybko mogę dotrzeć w dowolny zakątek stolicy.
Samochód to niewątpliwie bardzo wygodny środek transportu. Jedziesz dokąd chcesz, siedząc wygodnie w fotelu, na głowę nie pada Ci deszcz, z głośników dobiega miła muzyczka, a o idealną temperaturę dba klimatyzacja. Nad zaletami auta nad np. autobusem czy tramwajem nie trzeba w ogóle dyskutować.
Gorzej, gdy zastanowić się nad problemami, z jakimi muszą się mierzyć posiadacze samochodów. A już zwłaszcza ci, którzy mieszkają i pracują w większych miastach.
Najgorsze są korki. Jeżeli pracujesz w centrum, a mieszkasz na obrzeżach miasta, w dodatku musisz dotrzeć do biura na dziewiątą, masz przechlapane. Okazuje się, że na dziewiątą, prócz Ciebie, jadą do pracy tysiące, ba, dziesiątki tysięcy innych kierowców. I skutecznie zatykają nawet szerokie, trzypasmowe jezdnie.
Wyruszasz więc z domu i czasem nawet już po przejechaniu kilkuset metrów… korek. Na samym początku zator na drodze wydaje się nie być taki znowu zły. Można posłuchać muzyki, rozplanować sobie dzień, zadzwonić do żony z pytaniem, czy dzieci zjadły śniadanie, obejrzeć się za jakimś fajnym, sportowym autem, które również marnieje w korku, na pasie obok, a którego kierowca rozłożył na kierownicy gazetę i robi poranną prasówkę (do pełni szczęścia brakuje mu już tylko kawy).
Ale już po kilkunastu minutach, w czasie których pokonujesz średnio półtora kilometra, zaczynasz się irytować. Ruszasz z miejsca, przejeżdżasz kilka metrów, stoisz. Mija kilkanaście sekund. Za chwilę znów ruszasz i znów po kilku metrach musisz się zatrzymać. I tak przez najbliższą godzinę. Można dostać wścieklicy.
Wskazania komputera w typowym samochodzie miejskim z silnikiem 1,8. Przejazd przez Warszawę w korku, okolice godziny 16. 30 km pokonane w blisko 2 godziny. Średnia prędkość 17 km/h, średnie spalanie blisko 15 litrów na 100 kilometrów!
Ale to nie koniec atrakcji. Dojeżdżasz pod budynek biura i zaczynasz szukać miejsca do zaparkowania. Zajęte, tu także zajęte, tu z kolei za ciasno, tu ktoś krzywo postawił auto i zajął dwa miejsca, tutaj zatoka za płytka, więc ryzykownie parkować, bo Twój pojazd mogą zahaczyć auta przejeżdżające ulicą. Mijają kolejne minuty. Wreszcie – jest miejsce! Powoli wciskasz się między dwa zaparkowane auta, po czym próbujesz wygramolić się z pojazdu. Drzwi udaje się uchylić tylko na kilkanaście centymetrów, bo tylko tyle dzieli Twoje auto od sąsiadującego samochodu. Wciągasz brzuch, zapierasz się rękoma za fotel i kierownicę, i – starając się nie uderzyć drzwiami swojego samochodu w pojazd obok – wyciskasz się przez wąską szczelinę na ulicę.
Najlepiej od razu złożyć lusterka, bo jeśli ktoś będzie chciał przejść między pojazdem Twoim i tymi stojącymi po bokach, może Ci je urwać (lusterka, nie pojazdy, oczywiście).
Ale, ale – jesteś przecież w strefie płatnego parkowania! Szukasz parkomatu. Jest! Zaledwie kilka metrów od Ciebie. Niestety… nieczynny. Do następnego trzeba przebiec 50 metrów. Zdyszany spoglądasz na zegarek – już jesteś spóźniony dziesięć minut do pracy. Szukasz drobnych w portfelu. Szlag! Niecałe półtora złotego w monetach, a parkomat banknotów ani kart płatniczych nie przyjmuje. Wpadasz do pobliskiego sklepu i prosisz sprzedawczynię o rozmianę. „Nie rozmieniamy pieniędzy!” – odparowuje naburmuszona kobieta. Pewnie nie jesteś pierwszy, który zwraca się do niej z takim problemem dzisiejszego poranka. Prosisz więc o butelkę wody, chociaż tak naprawdę jest Ci ona na plaster, bo w biurze jest dystrybutor. Wyraźnie niezadowolona pani w sklepie burczy pod nosem: „Dwa pięćdziesiąt”, przyjmuje od Ciebie banknot i wydaje resztę. Wracasz do parkomatu, uiszczasz opłatę i biegiem znów do auta (bo jak będziesz mieć pecha, to pierwsi przy aucie stawią się kontrolerzy parkingowi i… wypiszą kwit „opłaty dodatkowej” – 50 złotych). Drzwi udaje się otworzyć znów tylko na kilkanaście centymetrów, więc wyginając się jak akrobata i wsuwasz bilecik z parkomatu na deskę rozdzielczą. Zamykasz auto i nagle uświadamiasz sobie, że do biurowca masz ponad pół kilometra. A spóźnienie wynosi już przeszło 20 minut. Pędzisz do pracy z nadzieją, że szef się akurat dzisiaj spóźni i nie zauważy Twojego późniejszego przybycia do pracy. Wpadasz do biura spocony i zdyszany, a na korytarzu przewracasz… niosącego kawę szefa.
Powyższy opis to wcale nie fikcja. Pewnie wiele osób kiwa głowami, bo powyższe sytuacje to dla nich chleb powszedni. Czy można im zapobiec? Oczywiście. Przesiadając się na skuter.
Korki? Jakie korki?!
Skuter to naprawdę zaskakująco szybki środek transportu w mieście. Choć przeciętne skutery nie rozwijają oszałamiających prędkości (najtańsze modele rozpędzają się najwyżej do 45 km/h), to i tak są najszybszymi pojazdami podczas jazdy po zatłoczonych ulicach dużych aglomeracji.
Przede wszystkim, dla kierowcy skutera nie ma czegoś takiego jak korek. Skutery są wąskie i lekkie, a przez to zwinne. W najszerszym miejscu, czyli na wysokości lusterek wstecznych, mają przeciętnie około 90 cm szerokości. Na skuterze można zatem swobodnie jechać między samochodami stojącymi w korku. Chociaż z perspektywy kierowcy auta miejsca może być niewiele, to jeśli wsiądziesz na skuter, okazuje się, że na wielopasowej jezdni jest naprawdę sporo miejsca między samochodami. Można swobodnie jechać między autami ze średnią prędkością 30-40 km/h. Kierowcy skuterów nie stoją zatem nigdy w korkach, a zwinnie przejeżdżają między stojącymi w miejscu autami. I, uwaga, robią to zupełnie legalnie, co wynika z Art. 2 pkt 7 oraz Art. 24 (w szczególności ust. 2 i ust. 10) ustawy „Prawo o ruchu drogowym” (popularnie zwanej „Kodeksem drogowym) . Przepisy zezwalają kierowcom jednośladów na wyprzedzanie samochodów nawet z prawej strony, pod warunkiem, że ci pierwsi zachowują „bezpieczną odległość” (niesprecyzowaną w przepisach) i nie najeżdżają na linię ciągłą. Jednak, nie oszukujmy się, trudno jest jechać między autami i jednocześnie starać się nie najechać na linię ciągłą, na przykład przy zbliżaniu się do skrzyżowania. Z autopsji jednak wiem, że policja „przymyka oko” na takie przewinienie, a radiowozy przepuszczają często „skuterzystów” przeciskających się między samochodami stojącymi na czerwonym.
Przepisy nieco inaczej traktują kierowców samochodów. Ci, wyprzedzając jednoślady, muszą również zachować „bezpieczną odległość”, tyle że w kodeksie drogowym jest nawet precyzyjnie zapisane, że chodzi o przynajmniej jeden metr (Art. 24 ust. 2).
Stłuczka, roboty drogowe lub inne zwężenie drogi? To też nie problem dla kierowcy skutera, właśnie ze względu na jego szerokość. Skuter zawsze się przeciśnie. Ba – jeśli odcinek drogi jest wyłączony z ruchu samochodów, a często zaledwie kilkanaście metrów dalej jest już droga, wystarczy zsiąść ze skutera i przeprowadzić go, na przykład po chodniku. I ponownie, słupki na krawędziach chodnika zapobiegające parkowaniu aut nie przeszkadzają, bo ze skuterem można się między nimi swobodnie przecisnąć.
Jeśli chodzi o jazdę w korku, to na skuterze jest ona łatwiejsza niż na „dużym” motocyklu. Mały skuter waży na ogół poniżej stu kilogramów i, o czym już wspomniałem wyżej, ma niecały metr szerokości. Motocykl jest średnio przynajmniej dwukrotnie cięższy, a jeśli ma boczne kufry, to jest też znacznie szerszy. W efekcie skuterem jest nie tylko łatwiej jechać między samochodami. Łatwo jest nim też manewrować, np. gdy ktoś zajedzie nam w korku drogę, możemy go objechać z jego drugiej strony.
Dlatego motocykliści zgodnie przyznają, że często małe skuterki z małymi silniczkami w korku przejeżdżają szybciej niż motocykle o potężnych, stukonnych silnikach. Dla porównania: silniczki w małych skuterach mają powalającą na kolana moc ok. 3 KM (koni mechanicznych).
Małe gabaryty to nie wszystkie atuty skutera, które ułatwiają jazdę po mieście. Bardzo ważna jest też „automatyczna” (a tak naprawdę bezstopniowa) skrzynia biegów w niemal każdym skuterze. Gdy manetka gazu jest w pozycji „neutralnej”, skuter stoi w miejscu. Gdy dodajesz „gazu” (odkręcasz manetkę), skuter rusza z miejsca i przyspiesza, aż do osiągnięcia swojej prędkości maksymalnej. Aby zwolnić, wystarczy popuścić manetkę gazu i skuter hamuje silnikiem. W razie potrzeby można się oczywiście wspomóc hamulcami (mamy dostępne dwa „ręczne”, czyli „klamki” jak w rowerze – najczęściej lewa klamka to hamulec tylnego koła, prawa – przedniego).
Nie musisz w korku „żonglować” biegami jak w motocyklach i większości aut w Polsce. Jest nawet prościej niż w samochodach z „automatem”, bo te, gdy nie naciskasz żadnego pedału, powolutku jadą same do przodu. Gdy stoisz w korku, musisz ciągle trzymać nogę na pedale hamulca. W końcu noga może Ci nawet zdrętwieć.
W efekcie jazda na skuterze po mieście jest samą przyjemnością. Cały czas poruszasz się do przodu, w najgorszym wypadku będziesz musiał zwolnić do 30-40 km/h czy po prostu przeprowadzić skuter przez bardzo wąskie miejsca lub kawałek chodnika, by za chwilę znów „gnać” 50 na godzinę. Średnio na skuterze jeden kilometr trasy w mieście pokonuje się w czasie około półtorej minuty. Łatwo zatem zaplanować czas przejazdu. Przykładowo, przejechanie 10-kilometrowej trasy np. z domu do pracy zajmie 15, najwyżej 17 minut, nawet w godzinach szczytu, gdy miasto stoi w korkach. Te dodatkowe dwie minuty to głównie „narzut” spowodowany przez stanie na czerwonym świetle (kilkanaście do kilkudziesięciu sekund na jedno skrzyżowanie).
Należy jedynie pamiętać, by jadąc w korku nie trącać lusterek samochodów. Kierowcy tego baaardzo nie lubią. Co chyba zrozumiałe. Chociaż i tak nie są w stanie dogonić winowajcy na skuterze, bo przecież stoją w korku, a on nie… Aby nie było wątpliwości: absolutnie nie pochwalamy bezpośredniego kontaktu z innymi pojazdami. Zarysowanie auta to przecież już „mini kolizja drogowa”, a poszkodowany może nawet wezwać policję, jeśli odmówisz naprawienia szkody (gotówką lub z ubezpieczenia OC skutera). Jadąc między samochodami należy zachować wyjątkową ostrożność.
Problemy z parkowaniem? Jakie problemy?!
Kolejnym atutem skuterów jest łatwość parkowania. Skuter jest wąski, to już wiadome. Jest też krótki – ma średnio około dwóch metrów długości. I relatywnie lekki. Zaparkować można go praktycznie wszędzie. Wystarczy skrawek chodnika. Skutery stawiać można zatem nawet bezpośrednio przed wejściem do budynku. Trzeba jedynie pamiętać, by nie przesadzać. Czasem ochrona biurowca może poprosić o przeparkowanie pojazdu kilka metrów dalej, jeśli wejście jest bardzo reprezentacyjne i widok skutera przed obrotowymi drzwiami może efekt „reprezentacyjności” popsuć.
Skuter zaparkowany przed jednym z wejść do Złotych Tarasów (skrzyżowanie ulicy Złotej i Alei Jana Pawła II)
Trzeba też parkować tak, by nie utrudniać ruchu po chodniku pieszym. Należy pamiętać, że „pieszy” to także kobieta z wózkiem, która nie przeciśnie się, jeśli postawisz skuter tak, że dla pieszych zostanie tylko pas chodnika o szerokości kilkudziesięciu centymetrów. Abstrahując od faktu, że zgodnie z przepisami, należy zostawić dla pieszych przynajmniej półtora metra chodnika (to wartość z kodeksu drogowego – Art. 47 ust. 1 pkt 2). Jeśli zatarasujesz chodnik, to oprócz mandatu, piesi mogą w złości porysować Ci skuter, pociąć siedzisko czy przewrócić pojazd. Ale jeśli skuter postawisz „przylepiony” do ściany budynku, tak by nikomu nie wadził, na pewno nic mu się nie stanie. Aby być w zgodzie z przepisami, należy go stawiać przy krawędzi jezdni (Art. 47 ust. 2), ale osobiście „przylepiam” go do ścian i jeszcze żaden strażnik miejski nie zwrócił mi z tego powodu uwagi.
Skutery (i rower) zaparkowane przed głównym wejściem do hotelu Marriott w samym centrum Warszawy (po prawej stronie Aleje Jerozolimskie)
…
Tam, gdzie samochód już się nie zmieści, dla skutera miejsca jest aż nadto
A co ze strefami płatnego parkowania? Tu też dobra wiadomość. Nie obowiązują pojazdów jednośladowych, w tym motocykli i motorowerów (a więc także skuterów). Parkujesz zawsze za darmo. Wyjątkiem jest jedynie Gdynia, gdzie motocykliści muszą płacić za postój. Ale to jedyne takie miasto w Polsce.
Skutery zaparkowane kilkadziesiąt metrów od kolumny Zygmunta. Pamiętaj, by nie blokować skuterem dostępu do parkomatów, bo biedni kierowcy aut zmuszeni są z nich korzystać, jeśli chcą zaparkować. Ty nie
Jeszcze mała wskazówka. Jeśli jedziesz na spotkanie w miejsce, którego dobrze nie znasz (np. do którejś z kawiarenek w centrum miasta), odpal na komputerze Google Street View i zobacz, jak wyglądają okolice Twojego spotkania. Czy jest gdzie postawić skuter. Wówczas nic Cię nie zaskoczy.
Benzyna jest droga! I co z tego?
To jeszcze nie koniec zalet skuterów. W czasach, gdy za litr benzyny czy oleju napędowego płacić musimy sześć złotych, na pewno miłą będzie informacja, że skutery zadowalają się naprawdę symboliczną ilością paliwa. Małe skutery z silnikami czterosuwowymi palą średnio 2-2,5 litra na sto kilometrów (w mieście czy poza miastem, nie ma znaczenia, bo skutery nie spalają paliwa na marne, stojąc w korkach). Skutery dwusuwowe palą trochę więcej, nieco ponad 3 litry. Na skuterze można zatem przejechać 200 kilometrów na 4 litrach paliwa, czyli za niecałe 25 złotych. Przyjmując założenie, że codziennie dojeżdżasz do pracy 10 kilometrów w jedną stronę, to w miesiącu przejedziesz około 400-500 kilometrów. A za paliwo zapłacisz około 50 złotych. Jazda na skuterze jest więc tańsza niż komunikacją miejską, nawet jeśli korzystasz z biletu miesięcznego! Ile obecnie wydajesz miesięcznie na benzynę do swojego auta? ?
Nie ma róży bez kolców
Oczywiście nie chcę nikogo przekonywać, że skuter jest pozbawiony wad. Bo oczywiście nie jest. Po pierwsze, jest wolny. Małe skuterki, tzw. motorowery, wyposażone są w silniki o pojemności skokowej 49 cm3 (dla porównania, w kosiarkach do trawy montuje się silniki 150-200 cm3), rozpędzają się maksymalnie do 45 km/h – teoretycznie – lub do 60-70 km/h w praktyce. Skąd ta rozbieżność – o tym dalej. Taka prędkość poruszania się jest wystarczająca w mieście, ale jeśli zechcesz się wybrać w dalszą podróż, np. do innego miasta, nie dość, że jechać będziesz w nieskończoność, to jeszcze będziesz zawalidrogą na drodze szybkiego ruchu (skuterzyści jeżdżą najczęściej pasami awaryjnymi lub poboczem, dla własnego bezpieczeństwa). Pomijając fakt, że skuterom (a konkretnie motorowerom) na autostradę wjeżdżać nie wolno, bo w świetle obowiązujących przepisów (art. 2 pkt 32) nie są pojazdami silnikowymi (jakkolwiek niedorzecznie to brzmi).
Po drugie, pogoda w Polsce nie jest szczególnie przyjazna kierowcom motocykli (czy rowerów). Gdy aura się pogorszy i pada deszcz, jazda na skuterze nie jest już tak przyjemna. Musisz mieć odpowiednie ubranie, odpowiednie obuwie, a i tak pewnie zmokniesz. A nawet gdy nie pada, możesz porządnie zmarznąć. Nawet w 30-stopniowym upale, przy prędkości 60 km/h skuterzystom jest zimno, gdy jadą w samym t-shircie i krótkich spodenkach. Oczywiście taki ubiór na motocykl czy nawet mały skuter jest wysoce nieodpowiedzialny.
Po trzecie, skuter jest wygodny najczęściej tylko wtedy, gdy podróżuje nim jedna osoba. Duże skutery, zwane też „maxi skuterami” mają wygodne siedzisko dla dwóch osób. Jednak całej czteroosobowej rodziny nie zabierzesz na zakupy „do centrum” na skuterze. Przynajmniej legalnie, bo fizycznie na skuterze da się jechać w dwie osoby dorosłe plus nawet troje małych dzieci, co w Azji (szczególnie na Tajwanie) jest widokiem dość powszechnym. Ale w Polsce taka jazda grozi mandatem i punktami karnymi.
A jeśli żona wyśle Cię na zakupy, to możesz sobie pozwolić co najwyżej na transport kilku kajzerek, kartonu mleka i butelki wody. Więcej się nie zmieści w schowkach skutera (największy jest pod siedziskiem). W dużych skuterach można zmieścić kilka butelek wody. No chyba, że masz kuferek (mocowany za siedziskiem), to wtedy przestrzeń bagażowa się podwaja, ale dużych, „piątkowych” zakupów z supermarketu na pewno do domu na skuterze nie przywieziesz.
Czy jest bezpiecznie?
Gdy rozmawiam z osobami, które nigdy nie jeździły na motocyklach (czy skuterach), prawie zawsze zadają mi pytanie, czy jazda na skuterze po mieście (zwłaszcza tak zakorkowanym i pełnym agresywnych kierowców jak Warszawa) jest bezpieczna. O motocyklistach przecież często mówi się „dawcy”, w dodatku powszechnie wiadomo, jak katastrofalne skutki ma zderzenie motocykla z samochodem. A w mieście jest ciasno, samochodów mnóstwo i o kolizję nietrudno.
Na szczęście sytuacja nie jest taka zła, jeśli przestrzegasz kilku ważnych zasad. Po pierwsze, pamiętaj, że jadąc na skuterze nie masz praktycznie żadnej ochrony ciała. Twoją głowę w pewnym stopniu chroni kask, a tułów i kończyny – opcjonalne rękawice, kurtka czy odpowiednie spodnie. Taki zestaw pozwoli uniknąć zdarcia skóry, gdy wywrócisz się na drodze i przejedziesz „tyłkiem” po asfalcie. Niestety każda wywrotka jest nieprzyjemna i kończy się przynajmniej potłuczeniami czy otarciami, a często także złamaniami kości. A uderzenie w samochód, nawet przy prędkości rzędu 40 km/h (która wydaje się niewielka dla kierowcy samochodu) może mieć śmiertelne skutki. Gdy jedziesz na skuterze, cały czas o tym pamiętaj. Musisz mieć oczy dookoła głowy. Kierowcy samochodów często ignorują jadących na skuterze czy motocyklu i wymuszają pierwszeństwo, włączając się do ruchu czy wyjeżdżając z drogi podporządkowanej. Jeśli jedziesz drogą główną i widzisz auto wysuwające się z prawej strony z bocznej uliczki, bądź gotowy do hamowania awaryjnego (zmniejsz prędkość i połóż palce na klamkach hamulców). Sierot i chamów na drodze nie brakuje. Wymuszający pierwszeństwo zdarzają się w Warszawie niestety bardzo często. Ale jeszcze żaden mnie nie zaskoczył, bo każdego na bocznej uliczce traktuję jako potencjalnego kandydata do wyjechania prosto pod moje koła.
Należy też wyjątkowo uważać przy przejeżdżaniu przez wszystkie skrzyżowania z sygnalizacją świetlną. Nawet jeśli masz zielone światło, może się zdarzyć cwaniak, który chce jeszcze przeskoczyć „na późnym pomarańczowym” (zwanym też przez niektórych „różowym”). Jeśli uderzy Cię w bok lub Ty uderzysz w niego – po Tobie. Dlatego przejeżdżając przez skrzyżowanie, bacznie obserwuj auta po obu stronach drogi. A już zwłaszcza na skrzyżowaniach równorzędnych. Nie każdy stosuje się do zasady „ten z prawej ma pierwszeństwo”. Jadąc skuterem nie „siłuj się” z cwaniakami. Ustąp im, bo ewentualna kolizja to dla niego wgniecenie na masce, a dla Ciebie szpital lub kaplica.
Bardzo ostrożnym trzeba być podczas jazdy w korku między samochodami. Polscy kierowcy nie są przyzwyczajeni do motocykli i skuterów, bo nadal są one jeszcze dość rzadkie na naszych ulicach. W efekcie często nie spoglądają w lusterka podczas manewru zmiana pasa ruchu. A już zwłaszcza w korku, gdy każdemu się spieszy i nagle dostrzeże wolne miejsce na pasie obok. Bach! Błyskawicznie, bez kierunkowskazu, przeskakuje na nowy pas, zanim miejsce zajmie ktoś inny. Jeśli akurat znajdziesz się na jego wysokości na skuterze, kolizja murowana.
Dlatego jadąc w korku, ponownie, bądź nadzwyczaj czujny. Auto, które „znosi” w kierunku linii rozdzielającej pasy jezdni, prawdopodobnie szykuje się do zmiany pasa. Przyhamuj przed takim pojazdem. Samochód, który ciągle „mruga” światłami stopu, to też często niezdecydowany kierowca, który nie ma pewności, czy zostać na swoim pasie, czy może przeskoczyć na inny, „a może szybszy”. Oczywiście pominąwszy tak zbędne czynności, jak upewnienie się w lusterku, czy nikt nie nadjeżdża (bo „kto ma jechać, skoro wszyscy stoją w korku?”), czy włączenie kierunkowskazu z minimalnym choć wyprzedzeniem.
Kierowcy, którzy kręcą głowami na boki czy dziwnie często spoglądają w lusterka boczne (widać ich twarze w lusterkach), to też potencjalni kandydaci do szybkiej „hopki” na sąsiedni pas.
W końcu, zdarzają się kierowcy złośliwi, którzy widząc motocyklistów jadących między autami nie mogą znieść myśli, że sami stoją w korku. I jak motocykl się zbliża, to zajeżdżają mu drogę. Albo wersja ekstremalna: bach! Otwierają tuż przed nim drzwi. A nawet jeśli nie robią tego złośliwie, to gdy stoją w ogromnym korku mogą nagle wpaść na pomysł, że szybko wyskoczą z auta i wyciągną sobie coś z bagażnika. Taki przypadek jest nawet uwieczniony na poniższym filmie. Przed motocyklistą drzwi otwiera taksówkarz, co kończy się niegroźną kolizją.
Jeśli nie jedziesz szybko, wjechanie w drzwi auta kończy się najczęściej tylko potłuczeniami, ale także uszkodzeniami skutera, auta i – oczywiście – niepotrzebnymi nerwami.
Spotkałem się z opiniami motocyklistów, że poczuli się bezpieczniej jadąc w korku… po wymianie wydechu na głośniejszy (w ramach dozwolonej przepisami emisji hałasu). Wcześniej bywało, że byli dla aut nie tylko niewidoczni, ale i niesłyszalni. A tak, nawet jeśli ich nie widać, to słychać, że nadjeżdżają i kierowcy ustępują im drogę. Niektórzy starzy „wyjadacze” zachęcają do jazdy w korku z włączonymi światłami drogowymi (tzw. „długimi”). W ten sposób kierowcy nawet nie muszą spojrzeć w lusterka, by „coś” im tam błysnęło w oczy. Z drugiej jednak strony oślepianie innych kierowców światłami drogowymi jest wykroczeniem, za które możemy być ukarani mandatem
Przepisy mówią, by kierując dowolnym pojazdem jechać prawym pasem ruchu, możliwie blisko prawej krawędzi jezdni (Art. 16 ust. 4). Jednak jazda tuż przy krawężniku na powolnym motorowerze jest po prostu bardzo niebezpieczna. Kierowcy samochodów skutery (a nawet motocykle) wyprzedzają dosłownie „na milimetry” (chociaż przepisy nakazują im zachowanie bezpiecznej odległości minimum jednego metra od jednośladów). Jeśli jedziesz zbyt blisko prawej krawędzi jezdni, będą Cię wyprzedzali nawet nie zmieniając pasa i mogą Cię nawet trącić lusterkiem w łokieć! Albo zepchnąć na krawężnik – i wywrotka gwarantowana. Czy myślisz, że w takim wypadku winny kierowca się zatrzyma? Absolutnie nie. Pojedzie dalej, a Ciebie, poturbowanego, zostawi na poboczu.
Dlatego przepisy przepisami, ale dla swojego bezpieczeństwa powinieneś „zapewnić” odpowiednią ilość miejsca na bezpieczne wyprzedzanie. Tak by cwaniacy nie próbowali się wcisnąć na wąskiej dwukierunkowej drodze między Ciebie, jadącego przy krawędzi, a samochód nadjeżdżający z przeciwka. W takim wypadku mogą potrącić albo Ciebie, albo doprowadzić do zderzenia czołowego z pojazdem na sąsiednim pasie (lub przynajmniej pourywać mu i sobie lusterka).
Dlatego sugeruję jechać przynajmniej metr lub nawet półtora od krawędzi jezdni. Sam jeżdżę na skuterze niemalże środkiem pasa. Mam takie same uprawnienia jak każdy inny pojazd i nie mam obowiązku wpuszczać innych na swój pas. Nie wolno mi jedynie zajmować jednocześnie dwóch pasów (Art. 16 ust. 4), co autem jest możliwe, ale skuterem już nie.
W ten sposób na pasie zostaje zbyt mało miejsca, by zmieścił się obok mnie samochód i tym samym „zmuszam” kierowców do zmiany pasa przy wyprzedzaniu. A jeśli ktoś mnie wyprzedza i jedzie zbyt blisko (a długim ciężarówkom zdarza się za szybko powracać na swój pas ruchu po manewrze wyprzedzania), mam po prawej „bufor”, który mogę wykorzystać by uciec w prawo, gdy wyprzedzający pojazd znajdzie się zbyt blisko mnie.
Kodeks drogowy nie zakazuje kierowcom jednośladów jazdy środkiem pasa. Są przecież pełnoprawnymi pojazdami na drodze, więc za jazdę środkiem pasa nie dostaniesz mandatu. Podobna reguła tyczy się zresztą jazdy na rowerze – bezpieczniej jest jechać metr od krawędzi jezdni, niż tuż przy samym krawężniku. A jeśli zdarzy się, że ktoś na Ciebie zatrąbi próbując Cię zmusić do zjechania – zignoruj go. Jemu się tylko spieszy, a Ty zapewniasz sobie bezpieczeństwo i znacząco zwiększasz swoje szanse na przeżycie na drodze.
Warto także wyposażyć się w kamizelkę odblaskową, jeśli zamierzasz jeździć na skuterze po zmroku.
Zauważyłem ponadto, że odkąd mam przymocowaną do kasku kamerę (GoPro HD HERO2), kierowcy wyraźnie bardziej na mnie uważają. Wcześniej częściej zdarzało im się zajeżdżać mi drogę podczas jazdy między samochodami w korku czy próbować mnie zmusić do zjechania na pobocze (trąbieniem czy mruganiem światłami). Gdy jednak widzą u mnie kamerę, są znacznie bardziej uprzejmi. Chętnie ustępują miejsca w korku, wyprzedzają mnie zachowując duży, bezpieczny odstęp. Może obawiają się, że ich chamskie zachowanie zostanie przedstawione na filmie na YouTube? I słusznie, niech się boją! Dlatego okazuje się, że niezłym pomysłem jest przymocowanie kamery do kasku. Nawet jeśli to tylko atrapa.
Ale nawet gdy na drodze jest pusto, też nie możesz się czuć w stu procentach bezpiecznie. Jedziesz tylko na dwóch kołach, więc o wywrotkę nietrudno. Wystarczy wjechać w większą dziurę (a tych w polskich drogach nie brakuje) lub najechać na kamień (lub… rozjechanego psa). Nawet wchodząc w zakręt powinieneś zwolnić, bo niewielka ilość piasku na asfalcie spowoduje, że koło momentalnie traci przyczepność. Podobnie zresztą w czasie deszczu. Dlatego uważaj, obserwuj nawierzchnię drogi (pod kątem dziur, kamieni, żwiru) i nie szalej, a zakręty pokonuj z mniejszą prędkością.
Stosując się do tych kilku prostych wskazówek przekonasz się, że na skuterze można się przemieszczać po ulicy bezpiecznie i bezstresowo. Sam przejechałem tylko w tym sezonie na skuterze ponad 5 tysięcy kilometrów wyłącznie po Warszawie i ani razu nie miałem sytuacji „awaryjnej”.
Czego jeszcze nie każdy wie o skuterach
Czym różnią się od siebie skutery „chińskie” od „markowych”? Oczywiście jakością wykonania. Począwszy na niskiej jakości plastików i śrubek wkręcanych w plastikową obudowę (po jednorazowym wykręceniu gwint w plastiku się wyrabia i śruba po ponownym wkręceniu nie daje się już „dokręcić”), poprzez trzeszczące siedziska czy amortyzatory, aż po niedokładnie wykonane elementy silnika. Jeśli trafimy na gorszy egzemplarz skutera chińskiego, częste wizyty w serwisie będą nieuniknione. Markowe skutery są bardziej długowieczne…
…Użytkownicy skuterów często polecają kupno kilkuletniego skutera markowego zamiast nowego „chińczyka”. Jednak atutem skutera nowego jest dwuletnia gwarancja (przez niektóre sklepy wydłużana nawet do trzech lat). O ile tylko stosujesz się do zaleceń producenta, pojeździsz takim skuterem dwa-trzy lata bezstresowo, bo ewentualne awarie usuwane są nieodpłatnie. Warto od razu przy zakupie dopytać sprzedawcę, czy zapewni transport skutera do serwisu w razie gdy ten stanie nam na drodze. Wiele salonów nieodpłatnie oferuje taką usługę.
Ukryte koszty
Osoby przymierzające się do kupna skutera zastanawiają się też często, jakie „ukryte koszty” wiążą się z jego użytkowaniem. Dobra wiadomość: jedyne opłaty, jakie trzeba pokryć, to koszt rejestracji (jednorazowa opłata ok. 110 zł, formalności załatwiane są w jeden-dwa dni robocze) oraz obowiązkowe ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej (OC) – około 90 złotych rocznie. No i oczywiście benzyna oraz, w przypadku skuterów z silnikami dwusuwowymi, olej, który należy uzupełniać średnio co około 1000 kilometrów (butelka przyzwoitego oleju do skutera to ok. 30 zł za litr; tani olej w marketach dostępny jest nawet za 17 zł). Nowoczesne skutery mają oddzielne zbiorniki na olej i benzynę, i same mieszają oba płyny w odpowiednich proporcjach. Nie musisz wlewać „mieszanki” i pamiętać o jej odpowiednim przygotowaniu (np. w stosunku 1:40 olej do benzyny), jak to się robiło kiedyś w „motorynkach” Romet czy dziś w spalinowych pilarkach łańcuchowych.
Olej półsyntetyczny Motul Scooter Expert (ok. 35 zł)
W przypadku skuterów czterosuwowych olej oczywiście też jest niezbędny, ale uzupełnia się go (a raczej wymienia) już zdecydowanie rzadziej.
Poza tym żadnych dodatkowych opłat nie ma. Lejesz „wachę” i jedziesz w miasto!
Jazda bez prawka
Skutery dzielimy na dwie grupy: motorowery i motocykle. Te pierwsze są właśnie najpopularniejsze (stanowią ponoć 90% wszystkich rejestrowanych w Polsce skuterów), bo do jeżdżenia na nich nie jest potrzebne prawo jazdy. Osobom pełnoletnim wystarczy tylko dowód osobisty, chociaż nastolatkowie muszą w razie kontroli drogowej wylegitymować się kartą motorowerową (dostępna już od 14 roku życia; trzeba zdać prosty egzamin). Jeśli jeździsz samochodem i masz tylko prawo jazdy kategorii B, nie musisz zdawać egzaminu na kategorię A (motocykl). Ba – jeśli do tej pory jeździłeś autobusem i nie masz prawa jazdy w ogóle, to też możesz wsiąść na skuter i ruszyć na miasto. Pod warunkiem, że masz skończone 18 lat i dowód przy sobie. Oczywiście wypadałoby poznać najważniejsze zasady drogowe, bo od tego przecież zależy Twoje bezpieczeństwo. Ale ustawodawca na chwilę obecną takiej wiedzy formalnie nie wymaga. Od przyszłego roku obecna młodzież będzie musiała wyrabiać prawo jazdy kategorii AM. Natomiast osoby, które przed styczniem 2013 ukończą 18 lat, nadal będą mogły jeździć tylko „na dowód”. Mówi o tym art. 133 pkt 3 ustawy z 5 stycznia 2011 o kierujących pojazdami. Pozwolę sobie nawet zacytować fragment ustawy, żeby oszczędzić Tobie konieczności szukania: „Osobę, która przed dniem wejścia w życie ustawy ukończyła 18 lat, uznaje się za uprawnioną do kierowania motorowerem na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Wobec tej osoby nie wymaga się posiadania dokumentu stwierdzającego to uprawnienie.”
Nieprawdą jest zatem to, o czym można ostatnio usłyszeć w radio czy telewizji (lub przeczytać w internecie), jakoby od przyszłego roku wszyscy kierujący skuterami musieli zdać egzamin na prawo jazdy. Osoby obecnie pełnoletnie będą z takiego obowiązku zwolnione.
Motorower kontra motocykl
Motorower ma jednak swoje ograniczenia, narzucone przez przepisy. Przede wszystkim musi mieć silnik o pojemności skokowej nie większej niż 50 cm3, a jego prędkość maksymalna nie może przekroczyć 45 km/h. Te cechy charakteryzują praktycznie wszystkie skutery sprzedawane w marketach. Skuter po kupnie wystarczy zarejestrować, ubezpieczyć i już po 2-3 dniach od kupna (tyle trwają formalności) możesz wsiadać i jechać. Bez prawka (ponownie: o ile tylko jesteś pełnoletni).
Druga kategoria to motocykle, czyli pojazdy jednośladowe (nas interesują akurat skutery) z silnikami o pojemnościach powyżej 50 cm3. W skuterach stosuje się silniki najczęściej 125, 250 lub 400 cm3, chociaż dość popularne są też skutery z silnikami 500 czy 650 cm3, a niektórzy producenci mają w swojej ofercie nawet skutery 800 cm3 – vide pojazd na zdjęciu poniżej.
Piaggio Gilera GP 800 – jeden z najszybszych skuterów na rynku (ma silnik o pojemności 800 cm3)
Aby poruszać się skuterem tego typu, wymagane jest już prawo jazdy kategorii A1 (pozwala jeździć na motocyklach z silnikiem o pojemności maksymalnie 125 cm3) lub A (bez ograniczeń pojemności silnika). Dlatego jeśli masz prawo jazdy kategorii B lub nie masz prawka w ogóle, powinieneś zacząć od „motoroweru” (skutera z silnikiem 49 cm3), bo być może będzie do miasta dla Ciebie w zupełności wystarczający. A w przyszłości możesz zdać prawko kategorii A i przesiąść się na większy skuter… lub „normalny” motocykl.
Tuning i „odblokowywanie” skuterów
Motorowery, czyli skutery z silnikami o pojemności 49 cm3 i nieprzekraczające prędkości 45 km/h tak naprawdę są fabrycznie „tłumione”, by spełniać wymogi prawa. Współczesne silniki nawet o tak niedużych pojemnościach skokowych umożliwiają jazdę nawet z prędkościami rzędu 80 km/h. Dlatego w skuterach montuje się specjalne elementy (np. chip elektroniczny) ograniczające prędkość maksymalną…
…Po odblokowaniu motorower rozpędza się już nie do 45, a średnio 65 km/h. Dlatego praktycznie wszystkie motorowery (w tym skutery 49 cm3), jakie spotykamy na polskich ulicach (można je rozpoznać po malutkich tablicach rejestracyjnych; motocykle mają większe tablice), poruszają się z prędkościami znacznie przekraczającymi przepisowe 45 km/h.
Skutery poddawane są ponadto dalszemu „tuningowi”, czyli wymieniane są w nim elementy silnika czy wydechu (np. cylinder z fabrycznych 49 cm3 na 72 cm3). Po takich modyfikacjach skutery są w stanie rozpędzić się do prędkości nawet przeszło 100 km/h. Oczywiście jazda na takim skuterze, zarejestrowanym jako „motorower”, jest nielegalna, nawet po samym podstawowym zdjęciu blokady prędkości – chyba że użytkowany jest jedynie na torach wyścigowych.
Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?
Nikt nie zna dokładnych statystyk, ale prawdopodobnie 90% „motorowerów” jeżdżących po polskich ulicach jest odblokowanych, czyli ma przynajmniej wymieniony chip ograniczający maksymalną prędkość do 45 km/h. Użytkownicy tych skuterów poruszają się po drogach z prędkościami średnio na poziomie 60 – 70 km/h…
… I, wreszcie, możesz dostać jeszcze mandat za przekroczenie prędkości, na przykład jeśli prujesz 75 km/h po drodze, na której obowiązuje ograniczenie do 50 km/h (w tym wypadku 4 punkty karne i 200 zł mandatu).
Dlatego jeśli chcesz być uczciwy, albo nie zdejmuj blokad ze skutera z silnikiem 49 cm3, albo, jeśli już są zdjęte, nie szalej zbytnio – gdy będziesz jeździć 55 km/h zamiast 45 km/h, policja raczej przymknie na takie przewinienie oko. A najlepiej zrób prawo jazdy kategorii A lub A1 i kup skuter-motocykl (z mocniejszym silnikiem), zamiast tuningować „odkurzacz” (tak czasem ironicznie nazywane są „motorowery”).
Skutery z silnikami 125 cm3 kosztują tyle samo, co skutery 49 cm3, a rozpędzają się przynajmniej do 90 km/h (fabrycznie, bez żadnych modyfikacji, tuningu czy “odblokowywania”). Brak różnicy w cenie wynika z faktu, że te ostatnie mają właśnie tę przewagę, że można na nich jeździć praktycznie bez żadnych uprawnień.
W co się ubrać?
Przepisy nakazują jazdę na skuterze (motocyklu) w kasku ochronnym, niezależnie od rodzaju nawierzchni (na drogach gruntowych również!). To jedyny wymóg prawny. Najtańszy kask kosztuje już poniżej 20 złotych, ale pamiętaj, by na kasku nie oszczędzać – wszak chodzi o Twoje zdrowie, a nawet życie. Kask za 20 złotych traktuj raczej jako zabawkę, bo w razie upadku nie zapewni Ci żadnej ochrony, a nawet może być niebezpieczny (gdy pęknie, jego skorupa może Ci się wbić w głowę, ajć!). Stanowić może jedynie „atrapę” na wypadek kontroli drogowej. Na przyzwoity kask bezszczękowy trzeba wydać przynajmniej sto złotych, a szczękowe są jeszcze droższe – od 200 złotych wzwyż. Zwracaj uwagę, czy kask spełnia europejskie normy bezpieczeństwa ECE 22/05. Motocykliści twierdzą, że norma europejska jest bardzo liberalna i nie gwarantuje bezpieczeństwa takiego, jakiego wymaga np. norma amerykańska DOT.
Skuterzyści przemieszczają się na swoich pojazdach z reguły dużo wolniej niż na motocykliści, więc i użytkowane przez nich kaski nie muszą być aż tak „wyczynowe”. Oczywiście zachęcam do kupna jak najlepszego kasku, na który pozwala Ci budżet. Na zdrowiu i życiu nigdy nie oszczędzaj!
Pozostałe elementy ubioru, jak kurtka ochronna, rękawice, spodnie czy buty nie są prawnie wymagane, chociaż na pewno poprawią Twoje bezpieczeństwo, a w razie wywrotki, gdy przejedziesz się kilka czy kilkanaście metrów po asfalcie, odpowiedni strój uchroni Cię od bolesnych ran. Skuterzyści raczej nie wciskają się w ochronne „skafandry”, jednak sugeruję zakup przynajmniej przyzwoitych rękawic motocyklowych (około 100 zł). Nawet głupia wywrotka przy praktycznie zerowej prędkości kończy się kontaktem dłoni z asfaltem, więc jeśli nie chcesz sobie zedrzeć paluchów, warto jeździć w rękawicach.
Rękawice motocyklowe Proanti (ok. 100 zł)
Sezon motocyklowy (i skuterowy) dobiega już praktycznie końca, ale na wiosnę, gdy znów zrobi się ciepło, skuterzyści wskoczą na swoje pojazdy ubrani jedynie w krótkie spodenki, t-shirty i sandały. I choć przyjemnie jest poruszać się na skuterze w takim stroju w upał, to należy pamiętać, że nawet najzwyklejsza wywrotka przy niewielkiej prędkości skończy się nieprzyjemnymi otarciami skóry i ranami.
A jak ubrać się teraz, gdy temperatura oscyluje wokół dziesięciu stopni? Najlepiej zakupić tzw. odzież termoaktywną, czyli kalesony (ok. 60-80 zł), które zakłada się pod spodnie (np. jeansy). Warto mieć na podorędziu spodnie przeciwdeszczowe z gumową membraną, które zakładamy np. na jeansy i które chronią nas przed wiatrem i deszczem. Do tego trzy-cztery warstwy na górną część tułowia (np. t-shirt, bluza lub dwie, a na wierzch ciepła kurtka przeciwdeszczowa). Na głowę kominiarka termoaktywna (koniecznie z długim kołnierzem, by dobrze chroniła szyję przed wiatrem; ok. 50 zł), na ręce ciepłe rękawice (koniecznie długie, żeby również chroniły przed wiatrem i deszczem dostającym się pod rękawy). A na nogach solidne, wodoodporne obuwie.
Kalesony termoaktywne Spaio (ok. 70 zł)
Z takim zestawem możesz jeździć nawet przy temperaturach rzędu 6-7 stopni Celsjusza i nie poczujesz chłodu, a deszcz nie będzie szczególnie uciążliwy (naprawdę!). Dopiero jazda na skuterze przy temperaturze poniżej 5 stopni jest naprawdę nieprzyjemna. Gdy temperatury spadną poniżej tego poziomu, jednoślad najlepiej odstawić do garażu i wyciągnąć go ponownie w lutym lub marcu.
Skuter w biznesie
Skutery mają dużą zaletę nad motocyklami, jeśli potraktować je jako pojazdy służące do dojazdu do pracy albo na spotkania biznesowe. Ze względu na relatywnie niskie osiągane prędkości „pancerny” strój motocyklowy nie jest konieczny. Na skuter wsiąść można nawet w garniturze (trzeba jedynie pamiętać o kasku!). Na skuterze siedzi się jak na krześle (przeciwnicy skuterów złośliwie twierdzą, że bardziej jak na… muszli klozetowej), nie ma się „rozkraczonych” nóg jak na motocyklu, więc ryzyko pogniecenia spodni (nawet świeżo wyprasowanych) jest niewielkie. Nawet samo wsiadanie i zsiadanie ze skutera jest wygodne, ze względu na „szczelinę” między siedziskiem a kierownicą. Nie ma potrzeby zadzierania nóg do góry przy wsiadaniu, jak w przypadku motocykli. Nawet delikatne spodnie nie porwą się w kroku.
Docenią to także panie, które na skuterach mogą jeździć nawet w spódnicach, bez konieczności podwijania ich do góry jak w przypadku motocykli. Gorzej, jeśli zechcesz zabrać żonę (lub dziewczynę) na skuterze jako pasażerkę. Pasażer siedzi już na skuterze okrakiem, więc powinien (powinna) mieć raczej spodnie, niż krótką spódniczkę.
Tomasz Kammel w garniturze na swoim skuterze Vespa (fot. Pudelek.pl)
Dlatego nierzadko można spotkać eleganckich, modnie ubranych panów (czy panie) w centrum miasta właśnie na skuterach. Co więcej, skuter może być elementem mody, a najmodniejszym skuterem jest właśnie Vespa. Właściciele takich skuterów często dobierają nawet kolor ubioru do koloru swojego pojazdu. Tak też można.
Biorę skuter. Ale… jaki?
Jeśli powyższy opis zachęcił Cię do kupna skutera (lub zakup takiego pojazdu był już przez Ciebie planowany wcześniej), warto zastanowić się nad tym, jaki skuter wybrać. Zbliża się zima, a to idealna pora na zakup skuterów, bo w salonach są już dostępne na wyprzedażach, tak samo używane są teraz wyraźnie tańsze niż podczas „sezonu” (czyli od marca do września).
Zwróć uwagę na schowki w skuterze. Schowek pod siedzeniem powinien zmieścić przynajmniej kask. Przydają się też mniejsze „szufladki”, na przykład w obudowie kolumny kierownicy, w których schować można portfel, rękawiczki, torbę na zakupy czy klucze do domu.
Cennym dodatkiem do skutera jest kuferek. To dodatkowe miejsce na drobiazgi, które zamierzamy przewieźć (tak, drobiazgi, bo nie oszukujmy się, telewizora ze sklepu do domu tak łatwo nie przywieziesz na „bzyczku”, chociaż… da się, patrz kolejny akapit).
Warto, by skuter miał też płaską podłogę pod nogami kierowcy. Niektóre modele mają tu „tunel” np. z wlewem paliwa, co przydaje skuterowi sportowego wyglądu, ale zmniejsza możliwości transportowe. Na płaskiej podłodze można przewieźć zgrzewkę sześciu dwulitrowych butelek napoju gazowanego…
…Wreszcie, pozostaje wybór między skuterem z silnikiem dwu- lub czterosuwowym. Ceny tych pojazdów są porównywalne. „Dwusuwy” są prostsze i tańsze (oraz łatwiejsze) w naprawie. Są też w większości przypadków trochę bardziej dynamiczne (lepiej przyspieszają). Niestety spalają więcej paliwa (3-3,5 l/100 km) i charakterystycznie hałasują („bzyczą”), a przy okazji charakterystycznie „śmierdzą”. Chociaż niektórzy akurat ten aromat lubią ;-).
Silniki czterosuwowe cechuje znacznie wyższa kultura pracy. Są zdecydowanie cichsze i bardziej łaskawe dla ucha, jeśli chodzi o rodzaj emitowanego dźwięku. Oraz nosa, jeśli chodzi o wydzielane zapachy. Konsumują też mniej paliwa (2-2,5 l/100 km). Skutery z takimi silnikami są jednak trochę bardziej „ociężałe”.
Czy warto kupić skuter używany? Tak, jeśli znasz jego historię. Niestety wiele skuterów użytkowanych jest przez kilkunastoletnich adeptów jednośladów, którzy niejednokrotnie katują swoje pojazdy. Biada Ci, jeśli przechwycisz skuter po nastoletnim „kaskaderze”. Dlatego zastanów się, czy warto ryzykować i kupić starszy, używany egzemplarz skutera markowego, czy może jednak młodszy (a może nawet fabrycznie nowy) skuter mniej znanej marki, często objęty jeszcze gwarancją. Niestety wiele używanych skuterów jest po wypadkach, a jazda takim pojazdem jest po prostu ryzykowna, bo może być niedostatecznie dobrze pospawany. A jeśli nie miał wypadku, to przynajmniej zaliczył tzw. „szlifa”, czyli jazdę bokiem po wywrotce. Szlif akurat nie narusza (najczęściej) konstrukcji skutera (jego ramy), a jego efektem są tylko rysy na plastikach. Więc szlifem nie ma się co przejmować.
Jeśli zaś chodzi o wygląd – to wybór jest bardzo duży. Od skuterów w stylistyce „retro”, jak popularna Vespa, po futurystyczne pojazdy z elektronicznymi prędkościomierzami i oświetleniem LED. Jeśli podoba Ci się Vespa, ale Cię na nią nie stać (nowe kosztują ponad 10 tys. złotych), to Chińczycy oczywiście mają w swej ofercie bardzo podobne wizualnie modele za 30% ceny.
Skutery Vespa wypracowały sobie opinię kultowych. Skutery te są też chętnie kopiowane przez Azjatów
powyższa treść to fragmenty artykułu:
Skuter – najszybszy środek transportu w mieście – Paweł Pilarczyk (całość art.http://itbiznes.pl/art33333.html)